Ach te zdjęcia hipsterskich miejsc pracy: szorstki drewniany blat, a na nim gładziuchny macbook, czarny moleskine i niekończące się cappuccino. Tak, właśnie tak… NIE wygląda miejsce pracy tłumacza.
Widywałam tłumaczy pracujących na kanapie, siedząc w kucki na poduszce przy niskim stoliku, przy barze w kawiarni, w hamaku… Tłumaczenie wymaga wszak kreatywności, której sprzyja zmiana otoczenia. A jednak nawet tłumacz(k)om najbardziej postmodernistycznych tekstów (a szczególnie ich udręczonym oczom, plecom i umysłom) mogą przynieść ulgę pewne techniki, wymyślone w buddyjskich zakonach, a dopracowanie w korporacyjnych nie-miejscach.
Poniżej kilka rad dla tłumaczy i innych biurkowych freelancerów.