Ach te zdjęcia hipsterskich miejsc pracy: szorstki drewniany blat, a na nim gładziuchny macbook, czarny moleskine i niekończące się cappuccino. Tak, właśnie tak… NIE wygląda miejsce pracy tłumacza.
Widywałam tłumaczy pracujących na kanapie, siedząc w kucki na poduszce przy niskim stoliku, przy barze w kawiarni, w hamaku… Tłumaczenie wymaga wszak kreatywności, której sprzyja zmiana otoczenia. A jednak nawet tłumacz(k)om najbardziej postmodernistycznych tekstów (a szczególnie ich udręczonym oczom, plecom i umysłom) mogą przynieść ulgę pewne techniki, wymyślone w buddyjskich zakonach, a dopracowanie w korporacyjnych nie-miejscach.
Poniżej kilka rad dla tłumaczy i innych biurkowych freelancerów.
Informacje poparte tysiącami godzin doświadczenia w zarządzaniu siedzącym trybem życia.
1. Miej plan
Decyzja o pracowaniu w domu miewa jeden deprymujący efekt: zamiast oszczędzać czas (na dojazdy, spotkania, biurokrację) ostatecznie siedzimy przy biurku na okrągło (a przy tym reszta świata zdaje się uważać, że nie pracujemy wcale). Zeby zapobiec zjawisku dezorganizacji pracy (i myśli), staraj się ułożyć plan i się go trzymać. Wyznacz określoną ilość czasu jaką chcesz spędzać na pracy, lub godziny, w których pracujesz i staraj się ich trzymać. Większość tłumaczy jakich znam zdaje się prowadzić nocny tryb życia, ale jeśli to nie twój przypadek, spróbuj się dopasować do godzin pracy większości śmiertelników.
Ja korzystam z aplikacji na smartphone Timelogger, której używam do śledzenia czasu spędzonego na tłumaczeniu, pisaniu, czytaniu literatury naukowej, dzięki której wiem ile czasu spędziłam w ciągu dnia na pracy. Czyli: bujam się w hamaku z Foucaultem, a norma się wyrabia.
2. Skup się
Ale: jak wiemy aż za dobrze, siedzenie przy komputerze wcale nie równa się pracy. Czasami zdaje się, że cały internet sprzysiągł się, żeby odciągnąć nas od zadania. Ja radzę sobie z problemem rozpraszających stron przez włączenie Timeloggera (skoro podbiłam kartę, głupio mi okradać pracodawcę – samą siebie – z własnego czasu pracy). Wcześniej używałam aplikacji SelfControl (na mac) blogującej nieproduktywne strony na określony czas. Prócz tego uruchomiłam niedawno nakładkę RescueTime, śledzącą na jakiego typu stronach spędzam czas (na razie dołującą, bo domyślenie wszystkie moje ulubione strony mają status nieproduktywnych).
Jeśli odpowiada nam tryb pracy ‘pomodoro’ (z przerwami co 45 min) możemy ściągnąć jedną z aplikacji pełniących rolę stopera. Ja używam Awareness, która po godzinie nieprzerwanej pracy na komputerze przypomina o przerwie odtwarzając dźwięk tybetańskiej śpiewającej misy.
3. Mrugaj
Przerwy są ważne także ze względu na oczy. Pięciominutowa przerwa (na herbatę, ale też małe rozciąganie) co godzinę to minimum. Co kilka minut warto przypominać sobie o oderwaniu wzroku od komputera i spojrzeniu na parę sekund w dal (właśnie dlatego dobrze mieć biurko przy oknie).
Jasność ekranu należy zmniejszyć do minimum (patrzenie w ekran jest jak gapienie się non stop w zapaloną żarówkę, a my, internauci, zachowujemy się zupełnie jak te ćmy). Warto przylepić do monitora karteczkę z rysunkiem oka, która będzie nam przypominać o ciągłym mruganiu (oczy potrzebują nawilżenia). Prócz tego warto zainstalować aplikację dostosowującą jasność ekranu do aktualnego poziomu światła na zewnątrz (wieczorem lub w nocy ekran świecący pełną mocą bardzo razi). Ja używam F.lux.
4. Chroń się przed myszą
Przy tłumaczeniu pierwszej książki zauważyłam uciążliwy ból w prawym nadgarstku – krótki research w internecie (dr. Google) wskazał na syndrom mouse arm, rozprzestrzeniony wśród osób pracujących na komputerze. Jest on związany z tym, że pisząc na klawiaturze i klikając myszą wykonujemy tysiące mikro-ruchów, które potrafią bardzo nadwyrężyć mięśnie i ścięgna.
Ja zainwestowałam w ochraniacze na nadgarstki Duopad (na zdjęciu poniżej), ale jeśli nie używamy więcej niż jednej klawiatury możemy kupić inną żelową podkładkę pod mysz i klawiaturę. Moje “rękawice bokserskie tłumaczki” mają dodatkową zaletę sygnalizowania mózgowi, że oto nadszedł czas tłumaczenia (na podobnej zasadzie nie powinno się pracować w piżamie, bo umysł ma skłonność do przestawiania się na “sleep mode”).
5. Powstań
Punktem wyjścia jest oczywiście wygodne krzesło (może być na przemian z tzw. klękosiadem). Do tego nachylony pod kątem podnóżek (np. taki z IKEA), pomagający utrzymać proste plecy. Hamak i kanapa tylko od święta!
Nowa moda to praca na stojąco – podobno pomaga to utrzymać skupienie i spalić więcej kalorii. Czy jest wygodniejsze? Słyszałam, że tak, ale ponieważ to nowinka (i na razie dość droga – tu przykład) powszechny entuzjazm może być wynikiem efektu placebo.
Image: Wired
6. Raduj się
Ekran przygasa, oczy pieką, pomodoro dobiega końca… kończę więc (ty)rady na dziś. Na koniec jeszcze jedna, złota niczym tybetańska misa:
Praca to miłość, która widzialny przybrała kształt.
Więc jeśli nie zdołacie pracować z miłością, a jeno niechęć żywiąc i wstręt, tedy zaprawdę lepiej wam wszelką porzuciwszy pracę, usiąść w progu świątyni i wyciągnąć rękę po jałmużnę tych, co się trudzą radośnie.Khalid Gibran – Prorok
It’s a shame you don’t have a donate button! I’d definitely donate to this fantastic blog! I guess for now i’ll settle for bookmarking and adding your RSS feed to my Google account. I look forward to new updates and will talk about this site with my Facebook group. Talk soon!