“Język angielski… nigdy go nie posiądę” (czyli jak nauczyć się języka obcego)

Baudouin1
Jan Baudouin de Courtenay – polski językoznawca i poliglota

W jednym z poprzednich postów, zatytułowanym “Jak zostać tłumaczką“, argumentowałam, że w profesji tłumacza najważniejsza jest znajomość języka docelowego (będącego na ogół ojczystym). Wciąż nalegam, że tak właśnie jest, ale wszak podstawy jakiejś obcej mowy też się przydadzą…. Choć nie przesadzajmy – w niedawnym wywiadzie angielska tłumaczka Szymborskiej twierdziła, że wstydziła się spotkać z autorką, by nie wyszło jak niezdarnie mówi po polsku (tłumaczka, nie Szymborska!)

Dzięki internetowi wciąż docierają do mnie informacje o rozmaitych “hackerach językowych”, co to posiedli kilkanaście lub kilkadziesiąt języków, niekiedy nie będąc nawet przy tym ekscentrycznymi umysłowo jednostkami w rodzaju Rainmana. Umiejętności Zygmunta Broniarka i Stanisława Barańczaka w tym kontekście nie wydają się aż takim nad-ludzkim dokonaniem, a co dopiero moje skromne talenta…

A jednak, tłumaczyłam już na polski z czterech języków, coś tam potrafię wystękać w jeszcze jednym, a kolejnych dwóch uczyłam się dość pilnie, a że nie odbyłam w nich żadnej konwersacji, to głównie dlatego, że pozostają martwymi.

Zgromadziłam więc nieco doświadczenia co do tego, jak uczyć się języków, a jak stanowczo się ich nie uczyć. Dziś, z odległości setek godzin mniej lub bardziej owocnej nauki, dzielę się podpowiedziami.

1. Nie kupuj książek do nauki języka

Strzelam sobie w stopę, bo jestem autorką/redaktorką kilku z nich, ale bądźmy szczerzy… żadna metoda, choćby najbardziej innowacyjna, nowoczesna i unikalna nie wykona za nas żmudnej pracy. Na polskim, w na poły martwym, rynku książki podręczniki językowe nieodmiennie odnotowują wysokie stopy sprzedaży, porównywalne jedynie z książkami kucharskimi i poradnikami samopomocy. Dlaczego? Otóż kursy językowe, podobnie jak pozostałe dwie kategorie popularnych wśród Polaków lektur, obiecują ułudę lepszego życia… w którym jesteśmy kosmopolitycznymi, zdrowo odżywionymi i wysoce zatrudnialnymi profesjonalistami.

Moja rada – nie kupuj nowej książki do nauki języka, dopóki nie spędziłeś sporo czasu z tą, którą masz do tej pory. Jeśli nauka ci nie idzie, jest szansa, że wina leży nie tylko po stronie książki… I pamiętaj:

2. Będzie bolało (there will be blood)

Jakie to uczucie gdy wracasz z siłowni/ przebieżki/ wędrówki po górach? Jesteś zmachany, zziajany i… zadowolony. Bo objawy fizyczne świadczą o tym, żeś solidnie poćwiczył. Podobnie jest z nauką języka: jeśli po pewnym czasie czujesz się znurzony, zmęczony, a nawet znudzony, to dobrze! Mózg pracuje, mózg się męczy. Uczymy się. Jest się z czego cieszyć.

A jeśli mnie na przykład nauka języka angielskiego nie bolała, to tylko dlatego, że…

3. E–mi–growałam…

Wiem, że nie każdy może zdecydować, by zamieszkać za granicą (a inni z kolei nie mogą tego uniknąć), ale jeśli taką możliwość mamy, to korzystajmy! Znajomość języka na poziomie native jest wspaniałym prezentem, który rodzice mogą dać swojemu dziecku.

Jednym z głównych motorów chęci do nauki jest wstyd. Nie unikajmy sytuacji, w których będziemy zmuszeni do mówienia w obcym języku, nie trzymajmy się tylko z rodakami (jak czyni wielu studentów Erasmusa czy emigrantów zarobkowych). A, że będzie nam czasem głupio…

Patrz: zasada 2 i 4:

4. Nie wstydź się

Pracując jako nauczycielka języków obcych, a także podróżując tu i ówdzie, zauważyłam pewną różnicę, między Polakami a innymi nacjami. Dotyczy ona perfekcjonizmu w podejściu do prób mówienia obcym językiem.

Zobrazujmy to następującą powiastką. Wyobraźcie sobie, że spotykacie cudzoziemca, mówiącego (lub starającego się mówić) po polsku. Czy śmialibyście się z niego i poprawialibyście każdy błąd, czy raczej dopingowalibyście i doceniali jego wysiłek? Otóż ta druga postawa jest bliższa większości ludzi, których się spotyka, a większość Polaków zachowuje się, jakby spodziewali się tej pierwszej.

Mówiąc w obcym języku w sposób nieunikniony będziemy popełniać błędy, a niekiedy ktoś nas poprawi. Nie ma co się przejmować, jeśli nie potrafi si czegoś powiedzieć perfekcyjnie. Angielski i tak już od dawna nie należy do Anglików, a jest duża szansa, że w jednej z istniejących na świecie jego odmian (choćby był to Ponglish) wypowiedź będzie poprawna.

5. Chodzi o fun

Wykorzystuj do nauki elementy życia, które sprawiają ci przyjemność. Spróbuj poczytać literaturę (nie zaczynaj od razu od Nędzników Hugo, chyba, że od adaptacji dla dzieci), przeglądaj czasopisma, słuchaj muzyki, patrząc na tekst, przy zmywaniu włącz z internetu radio w języku, którego się uczysz (stacje w różnych językach dostępne są tutaj: www.internetradiouk.com), zapisz się na couchsurfing.org i gość przez parę dni w domu własnego lektora języka obcego.

A przede wszystkim:

6. Włącz napisy

Naprawdę wierze, że za stosunkowo niski stopień znajomości języka angielskiego w Polsce w dużej mierze odpowiada dziwaczna polityka puszczania filmów z lektorem. W Portugalii, gdzie standardowo stosuje się napisy, angielski jest rozpowszechniony, nawet wśród starszych ludzi. Przypadek? Nie sądzę…

Na TVP lobby tłumaczy na razie nie ma wielkiego wpływu, ale Wy macie kontrolę nad swoimi laptopami: oglądajcie filmy i seriale zawsze z napisami w języku oryginału (jeśli się go uczycie).

7. Make time

Brak czasu jest najczęstszą wymówką osób wykruszających się z nauki języka. Wszyscy jesteśmy zabiegani, ale jednocześnie spędzamy sporo czasu bezczynnie: jadąc autobusem, stojąc w korku, czekając w kolejce do lekarza, albo też lub bezmyślnie: myjąc okna, biegając na bieżni itd. Choć jestem fanką mindfulness, która to praktyka może uczynić nawet błahe czynności medytacją, to zachęcam, by część z tych chwil poświęcać programowo na naukę języka. Wystarczy ściągnąć na komórkę fiszki do nauki języka, bądź nosić przy sobie słowniczek z zapisanymi wcześniej słówkami.

Happy studies, i niech wysiłek nie idzie “jak krew w piach”:

Leave a Reply