Co tam panie w trzecim kryterium? Zmiany w ewaluacji wpływu społecznego po 2025r.

Powoli wyłania się kształt regulacji dotyczących ewaluacji wpływu społecznego po 2025r.

Na razie wiemy tyle, ile Ministra Karolina Zioło-Pużuk zdradziła na spotkaniu online zorganizowanym 29.07.25 przez Ministerstwo (niestety nienagrywanym) i w wywiadzie dla Gazety Wyborczej z 16.08.25.

Poniżej skrót najważniejszych zapowiedzianych zmian i moje komentarze.

Wzrost wagi kryterium (o 5 %)

To oznacza wzrost z 20 do 25% dla nauk ścisłych i humanistycznych oraz z 15 do 20% dla nauk inżynieryjnych. Dwadzieścia pięć procent to waga tego kryterium w brytyjskim REF. Mogłoby tak być i u nas, gdyby tylko w ewaluacji panował porządek. 

Co mam na myśli? 

  • Gdyby kryteria i sposób oceny były znane od początku okresu ewaluacji i nie ulegały większym zmianom w jej toku. 
  • Gdybyśmy zbudowali wspólne rozumienie wpływu społecznego (na razie wciąż mylonego z popularyzacją, o czym dalej) i jego wymiarów. 
  • Gdybyśmy stworzyli model oceny eksperckiej, któremu możemy zaufać. 
  • Gdyby w instytucjach istniała wiedza, kompetencje i narzędzia pozwalające tworzyć i śledzić wpływ  przez cały okres ewaluacji, a nie składać opisy naprędce na ostatniej prostej.

Wymaganych więcej opisów wpływu

Poniżej tabelka pokazująca jak ma wzrosnąć liczba wymaganych opisów wpływu w zależności od pracowników naukowych jednostki (liczba n).

Obrazek posiada pusty atrybut alt; plik o nazwie Screenshot-2025-08-04-at-01.08.57-1024x246.png

Moim zdaniem, zwiększenie jest niepotrzebne. Jednostki ledwo radzą sobie z przygotowaniem dwóch opisów (a właśnie taka liczba dotyczy większości z nich). W moim Banku rekomendacji postulowałam obniżenie wymagań dla jednostek liczących do 50 pracowników do 1.

To prawda, że w REF obowiązuje reguła jednego opisu na 10 pracowników, ale – vide powyższa uwaga o porządku.

Mniej wymaganych dowodów wpływu

3 zamiast 5 – myślę, że to niewiele zmieni. Podczas spotkania z Ministrą jeden z uczestników  zwrócił uwagę, że to za mało miejsca, gdy wpływ jest dobrze udokumentowany. Teoretycznie obecna zasada jest prosta: 1 dowód = 1 plik. Ale czymże właściwie jest dowód? Czy dwa zaświadczenia z jednej instytucji można połączyć w jeden plik? A dwa podobne zaświadczenia (np. o organizacji warsztatów) z dwóch instytucji? A co z dowodami, które liczą po kilkadziesiąt lub nawet ponad 100 stron (raporty etc.)? Trudno je porównywać z jednostronicowymi zaświadczeniami. Myślę, że w tym zakresie  należałoby ustalić jakieś sensowne „widełki”.

Brak premii za interdyscyplinarność

Super, lobbowałam za tym w moim Banku rekomendacji. Co nie znaczy, że interdyscyplinarność nie jest ważna – po prostu ta cecha badań słabo łączy się z wpływem społecznym.

Nie tylko wpływ działalności naukowej, ale też popularyzacja nauki?

Po spotkaniu online z Ministrą w eter poszła informacja, że w trzecim kryterium, obok wpływu społecznego, oceniana będzie również popularyzacja. A więc ewaluowana byłaby nie tylko pozytywna zmiana powiązana z badaniami, lecz także sam fakt popularyzowania ich wyników. Wystąpienia w telewizji, prowadzenie popularnych blogów czy nieszczęsne (bo szybko podchwycone i bezlitośnie wyśmiewane) akademickie tik-toki.

Cytując Ministrę (za Forum Akademickim, tu i poniżej), uwzględniane miały być:

innowacje społeczne, ekspertyzy dla instytucji centralnych i samorządowych, liczące się nagrody za badania i popularyzację, organizacja konferencji międzynarodowych, recenzowanie grantów European Research Council, prowadzenie znaczących czasopism, udział w pracach międzynarodowych grup badawczych. Punkty będzie też można zdobyć za transfer nauki do dydaktyki, a więc osiągnięcia naukowe studentów i kół naukowych czy tworzenie podręczników (…)

Co za tym idzie, szersza byłaby też pula dowodów:

raporty dotyczące projektów czy działań o charakterze popularyzatorskim, dokumenty potwierdzające osiągnięcia dydaktyczne związane z transferem osiągnięć naukowych do dydaktyki, obecność w mediach, zaświadczenia od podmiotów z otoczenia społeczno-gospodarczego.

Ta lista częściowo obejmowała działania, które już teraz można zgłaszać do ewaluacji (innowacje społeczne, ekspertyzy dla instytucji centralnych i samorządowych). Częściowo zawiera elementy, które można uznać raczej za dowody owego wpływu (nagrody za badania i popularyzację). Częściowo zaś wskazuje działania, które są ewidentnie nastawione na wpływ wewnątrz akademii (organizacja konferencji międzynarodowych, recenzowanie grantów European Research Council, prowadzenie znaczących czasopism, udział w pracach międzynarodowych grup badawczych). 

W mieszaniu wpływu i popularyzacji widzę spore ryzyko. Popularyzacja, która istotnie ma pozytywne, udokumentowane efekty już teraz może być zgłaszana jako przykład wpływu społecznego. Natomiast sama popularyzacja, nieprzekładająca się na zmiany w wiedzy, świadomości czy postawach, bywa „sztuką dla sztuki”, przekonywaniem już przekonanych albo karmieniem własnego narcyzmu.

Popularyzacja i wpływ jednak oddzielne

Z radością przeczytałam więc w niedawnym wywiadzie, że Ministra wycofała się z tego pomysłu:

Początkowo byłam bardzo przywiązana do pomysłu, żeby w trzecim kryterium, które mówi o społecznym wpływie badań, elementem dominującym była popularyzacja. I zrezygnowałam z tego. Zrozumiałam, że to dwa odrębne porządki.

A więc temat dowartościowania popularyzacji na razie spadł z agendy. Niewykluczone jednak, że „wrzutkę” w postaci zrównania wpływu społecznego z akademickimi tik-tokami przyjdzie nam jeszcze długo odkręcać. Kolejne zadanie w ramach budowania „polskiej szkoły ewaluacji wpływu społecznego”.