Drogie Podmioto-dyscypliny!
Czy widziałyście ogłoszenie o publikacji Przewodnika KEN ws. przygotowania do ewaluacji tzw. trzeciego kryterium? Ja też nie! A jednak już jest! I znowu jest o czym pisać.
No i trochę się rozpisałam.
Wersja dla niecierpliwych: uważam, że aktualny Przewodnik to krok w złym kierunku na polskiej „ścieżce do wpływu społecznego”, a to przede wszystkim ze względu na przebijające z dokumentu hołdowanie logice punktozy i wypaczone rozumienie „znaczenia” wpływu.
Tu możecie pobrać Przewodnik z mojej strony. Tu jest link do pliku na stronie MNISW (uwaga! po kliknięciu od razu ściąga się dokument). Tu publikacja na stronie UKSW (z podglądem). Zamieszczam trzy linki, bo plik nie ma nigdzie własnej strony w domenach gov. (vide poniżej).
Przewodnik potrzebny od zaraz
Chciałam o tym Przewodniku napisać dobrze. Jak najszybsza publikacja Przewodnika była wysoko na mojej liście rekomendacji ws. ewaluacji wpływu społecznego z 20.03.2025. Liczyłam, że dokument rozwieje niektóre wątpliwości interpretacyjne, wypełni luki.
Ewaluacja wpływu to mój konik, więc na lekturę Przewodnika cieszyłam się jak na nowy album ulubionego artysty. Pierwsze akordy były w porządku, ale z czasem zaczęły pojawiać się zgrzyty, aż wreszcie całość zlała się w rozczarowującą kakofonię.
Dokument ma swoje mocne strony:
- zawiera (wreszcie) definicję wpływu,
- odchodzi od geograficznego rozumienia zasięgu wpływu (za czym lobbowałam od 2018 r.),
- prezentuje bardziej realistyczną listę dowodów na wpływ niż podręcznik z 2021 r.
Słabości to (od najmniej do najbardziej poważnych):
- „pokątny” tryb publikacji dokumentu,
- jego niedopracowany kształt,
- niepotrzebnie szczegółowe „przykłady” opisów wpływu,
- hołdowanie logice punktozy,
- wypaczone rozumienie „znaczenia” wpływu,
- podskórna podejrzliwość w stosunku do ekspertów,
- niespójne używanie pojęcia wpływu.
O wszystkich punktach, złych i dobrych, piszę szczegółowo poniżej.
Lektura tego dokumentu zachwiała moją wiarą w sens nadchodzącej ewaluacji wpływu. Słabe strony dokumentu oraz jego wewnętrze niespójności są liczne i mogą położyć się cieniem na całej koncepcji wpływu społecznego w polskiej ewaluacji nauki. Byłaby to szkoda, gdyż Ministerstwo ogłosiło, że dowartościowanie trzeciego kryterium jest wśród głównych kierunków właśnie opracowywanej „nowej” ewaluacji (2026-2031). Pojawiają się nawet głosy, że wpływ społeczny ma odpowiadać za 1/3 oceny jednostki.
Ale sama modyfikacja kryteriów ewaluacji przyniesie jedynie powierzchowne efekty bez zmiany kulturowej (więcej w moim artykule w Research Evaluation). Nie wierzę, żeby wpływ społeczny w rozumieniu przedstawionym w Przewodniku, niespójnym i nadmiernie sformalizowanym, mógł być zaakceptowany przez polską wspólnotę akademicką.
Ale po kolei.
Pozytywy Podręcznika
Definicja wpływu
Mamy to! Wreszcie w dokumentacji wpływ został zdefiniowany wprost. Trudno ewaluować coś, co do czego nie ma zgody, czym jest. A sprawa nie zawsze jest oczywista – nagminnie myli się wpływ społeczny z pokrewnymi, ale nie równoważnymi pojęciami popularyzacji nauki, komercjalizacji, współpracy z biznesem etc.

Definicja z Przewodnika jest w mojej ocenie odpowiednio szeroka i zwraca uwagę na kluczowy aspekt zaistnienia KORZYSTNEJ ZMIANY. To jest wyróżnik wpływu społecznego – chodzi nie o proces czy zamiar wprowadzenia zmiany, ale jej realne zaistnienie. Wydaje się jednak, że autorzy Przewodnika sami nie używają pojęcia wpływu w tym rozumieniu spójnie w całym dokumencie (vide pkt. wypaczone rozumienie „znaczenia” wpływu).
Odejście od geograficznego rozumienia zasięgu wpływu
W ewaluacji w 2022 r. zasięg wpływu społecznego był ujmowany stricte geograficznie, a w dodatku aby osiągnąć maksymalną ocenę należało wykazać „międzynarodowy” zasięg. Obecnie przyjęte rozumienie: geograficzne bądź odnoszące się do kompletności oddziaływania, jest szersze i bardziej adekwatne do oceny różnorodnych typów wpływu.

Bardziej realistyczna lista dowodów na wpływ
Przewodnik z 2021 r. zawierał zdawkową informację, że dowody wpływu mają mieć „w szczególności formę raportów, publikacji naukowych i cytowań w innych dokumentach lub publikacjach”. Po przeczytaniu kilkaset już opisów wpływu mogę stwierdzić, że dowody tego typu są wyjątkowo rzadkie. Obecny katalog dowodów (Przewodnik…, 2025, str 12-13) jest zdecydowanie bardziej otwarty i realistyczny.
Niedociągnięcia Podręcznika
„Pokątny” tryb publikacji dokumentu
O tym, że Przewodnik już jest w sieci dowiedziałam się z „branżowej” rozmowy. Nie z odpowiedniej podstrony KEN lub MNISW, bo takiej nie ma. Google znajduje stronę MEIN z Podręcznikiem z 2021 r. Nowy Przewodnik można ściągnąć, ale jedynie jako bezpośredni link, prosto z wyszukiwarki. Zaciągnęły go też niektóre uczelnie. Najstarszy link jaki znalazłam jest z 3 kwietnia 2025.
Jedna rzecz to publikacja bez odpowiedniej „oprawy” – jakiegoś komunikatu MNISW czy KEN. Druga – kolejność. Czy nie powinniśmy jednak wpierw mieć nowego Rozporządzenia? W jaki sposób jest „umocowany” prawnie Podręcznik?
Niedopracowany kształt dokumentu (zły UX)
Przewodnik dla autorów dokumentu, który ma mieć cztery strony długości ma… czterdzieści dwie strony. Tekst obfituje w niepotrzebne powtórzenia tej samej treści. W pewnym miejscu pojawia się ramka:

Czy zamiast dodawać taką ramkę, nie można było po prostu zaprezentować informacji w tej samej kolejności, co w systemie? Nie będę pastwić się nad schematami na ostatnich stronach, gdzie ta sama treść powtórzona jest z zasady dwa razy. Jeszcze dziwniejsza jest skala oceny opisu wpływu pod kątem zasięgu, gdzie najpierw eksperci przyznają 100 punktów, a następnie te są dzielone („przeskalowywane”), żeby uzyskać sumę 50 pkt. Zdaje się, że można było po prostu użyć skali 1-50 (str. 25-26)? Myślę, że sprawny redaktor wychwyciłby te rzeczy i znacząco zredukował i uprościł tekst. Że redaktora nie było, świadczą niespójności typograficzne (np. w pisowni mojego ulubionego odtąd rzeczownika „podmioto-dyscyplina”).
To jest trywialna rzecz, ale jednak razi.
Niepotrzebnie szczegółowe „przykłady” opisów wpływu
Ostatnie 13 stron Przewodnika to karty z przykładami opisów wpływu (a raczej ich synopsisów) dla różnych dyscyplin. Rozumiem intencję autorów, którzy chcieli rozwiać wątpliwości autorów, jak wygląda „dobry” opis wpływu. Ja sama lobbowałam za tym, żeby opublikować oceny opisów wpływu z poprzedniej ewaluacji, choćby w zbiorczej formie, dla całych dyscyplin. To pozwoliłoby uzyskać jakieś pojęcie o tym, jak wygląda przekonujący opis wpływu. Co innego jednak realny, wysoko oceniony przez ekspertów, przypadek, co innego „wizja” autorów Przewodnika.
W moim odczuciu przedstawione „kejsy” są mało realistyczne. Poczynając od pierwszego „koronnego” opisu wpływu dotyczącego diagnostyki raka, przez liczne przykłady opisów wpływu mających zastosowanie w całych sektorach na całym świecie, po opis platformy do nauki języka polskiego, która w niewiadomy sposób ostatecznie skutkuje lepszą integracją cudzoziemców z polskim społeczeństwem. Wisienką na torcie jest przykład wystawy historycznej, która budowała na interdyscyplinarności, bo… wykorzystano do jej przygotowania AI (każdy kto generował „historyczne” ilustracje przez AI wie, ile efekty mają wspólnego z wiernością historyczną i naukowością).
Wpływ „wyjątkowy” zamiast „normalnego”?
Podane przykłady przysparzają w mojej ocenie więcej szkody niż korzyści. Przedstawiają wyjątkowe, wybitne osiągnięcia (takie jak „rozwiązania… stosowane w praktyce klinicznej na całym świecie”) jako „typowy” przykład wpływu społecznego. Dla takiego rozumienia wpływu ukuto nawet w literaturze oddzielne określenie – „ekstraordinary impact”. Badacze ewaluacji argumentują, że tego rodzaju wpływ jest, no właśnie, wyjątkowy i nie powinno się go promować jako miary, którą powinniśmy się mierzyć wszyscy. Bo powiedzmy sobie szczerze, nie wszyscy wynajdziemy lekarstwo na raka.
Przeczytawszy kilkaset „prawdziwych” opisów wpływu z UK i Polski, mogę potwierdzić, że katalog przypadków wpływu z Podręcznika nie odzwierciedla charakteru większości raportowanych osiągnięć. Co więcej, problem nie leży w zbyt mało ambitnych osiągnięciach badaczy, a niedocenianiu precyzyjnych, nastawionych na konkretne wyzwanie interwencji.
Zdecydowanie wolę dokument, który realistycznie i szczerze przedstawia zaistniały wpływ, który wprawdzie nie uleczył raka ani nawet nie pomógł w „programowaniu … polityk z zakresu rynku pracy i systemu edukacji przez instytucje polskie i europejskie”, ale rozwiązał realny, lokalny problem. Promowanie „nadzwyczajnego” wpływu będzie skutkowało dalszym „pompowaniem” opisów wpływu, w których badacze będą na siłę przypisywać sobie wpływ na cały świat. Bo tego się od nich oczekuje, nawet jeśli pracują w małej, niedofinansowanej, prowincjonalnej jednostce.
Niby odchodzimy od „geograficznego” rozumienia zasięgu wpływu, ale ślad tej nieco megalomańskiej ambicji przebija przez wybór przypadków wpływu.
Hołdowanie logice punktozy
Kiedy doszłam do strony 25 Przewodnika, zamarłam. To było jak zły sen.
Wszyscy, od naukowców, przez administrację, po samo Ministerstwo zgodnie wołają „precz z punktozą! nie chcemy już punktozy!” (np. było to m.in. głównym hasłem ministra Wieczorka w stosunku do ewaluacji).
Co znajdujemy w Formularzu do oceny opisów wpływu w nowym Przewodniku? Zgadłeś, Czytelniku. Więcej punktozy.
Odrobina kontekstu, gwoli budowania grozy. W brytyjskim REF, który jest pierwowzorem polskiej ewaluacji wpływu, panel ekspercki otrzymuje opisy wpływu złożone w ramach dyscypliny, a w zamian zwraca liczbę od 0 do 4 gwiazdek (mogą być cząstkowe), która odzwierciedla jakość złożonych opisów. Ta liczba stanowi średnią z ocen opisów z danej dyscypliny. Nie upublicznia się ocen pojedynczych opisów. Nie rozbija tych ocen na mniejsze „podoceny”. Dokumenty explicite mówią, że dwa kryteria, zasięg i znaczenie (te same co u nas), oceniane są zbiorczo. Nie publikuje się uzasadnień.
W polskiej ewaluacji w 2021, zasięg i znaczenie odpowiadały za 50% końcowej oceny wpływu, zaś poszczególnym widełkom punktów przypisano ocenę opisową.
Już w 2022 polscy eksperci byli bardziej skrępowani regulacjami niż ich brytyjscy odpowiednicy. Autorzy Przewodnika z 2025 dodatkowo rozczłonkowali te podziały.

Ale to nie wszystko. Rozpisano też każdy punkcik wewnątrz owych pięćdziesięciu. Pokażę to poniżej. Ekspertom zalecono pisane uzasadnień ocen – w sumie dla każdego opisu powstaną trzy (dwie oddzielne i wspólna ekspertów).
Już po ewaluacji w 2022 r. opisowe uzasadnienia ocen opisów wpływu dotyczyły w dużej części spełnienia formalnych kryteriów (publikacje powstały we wskazanym okresie, autorzy są pracownikami jednostki etc.). Teraz zniknie jakakolwiek przestrzeń na refleksję merytoryczną (czy rzeczywiście badania i związane z nimi działania wpłynęły pozytywnie na świat pozaakademicki?), pozostanie rodzaj opisowej checklisty dotyczącej spełnienia formalnych wymogów.
NB. Trzy górne linijki w tekście na ilustracji to ignorowanie zasad prostej polszczyzny i ortografii (przypis naturalnie do niczego nie prowadzi).
Wypaczone rozumienie „znaczenia” wpływu
Wyobraźmy sobie, że jesteśmy ekspertami, którzy oceniają opis wpływu. Przyglądamy się wymiarowi znaczenia. Mamy do dyspozycji 50 pkt. Chcemy je precyzyjnie rozdysponować, więc stosujemy formularz z Przewodnika.

Załóżmy, że nasz opis wpływu dotyczy opracowania nowego typu zakrętki do lakieru paznokci (autentyczny przypadek grantu B+R). Jednostka badawcza sama przeprowadziła badania nad zakrętkami lakierów i opracowała innowacyjny nowy kształt, który opatentowała. W pytaniu 1 przyznajemy 15 pkt. Jednostka wskazała, że prowadziła badania nad zakrętkami lakierów do paznokci sama, nie ma wątpliwości co do jej kluczowej roli. W pytaniu 2 przyznajemy również 15 pkt . Jednostka dołączyła 5 dowodów, które potwierdzają, że 5 firm zakupiło patent i dzięki temu produkują tańsze zakrętki lakierów do paznokci, które jednocześnie przedłużają trwałość produktu. Dowody są czytelne, opatrzone datą i wystawione przez duże, znane przedsiębiorstwa. Nie powstały wprawdzie „samoistnie”, ale nie otwierajmy tej puszki Pandory. W pytaniu 3 przyznajemy więc 20 pkt. W ten oto sposób, przyznaliśmy opisowi wpływu dotyczącemu innowacyjnych zakrętek do lakierów do paznokci maksymalną ocenę – 50 pkt. Wpływ innowacyjnych zakrętek do lakierów ma zatem przełomowe znaczenie.
Żadne z powyższych pytań nie odnosi się do istoty rzeczy, czyli pytania o ZNACZENIE tego wpływu (przypomnijmy, że taka jest nazwa tego „wymiaru” oceny). Nie ma tu miejsca na refleksję czy w wyniku tego działania powstała „korzystna zmiana w społeczeństwie i gospodarce”? I czy jest to zmiana, którą określilibyśmy jako „przełomową”?
W tym czasie, kolega przy biurku obok ocenia opis wpływu dotyczący przysłowiowego leku na raka. Niestety, uznał, że działalność naukowa nie była niezbędna, a jedynie „w dużym stopniu konieczna”, więc opis stracił 5 punktów. Dodatkowo uznał jeden dowód za mało przekonujący – tu opis farmaceutów stracił kolejne 10. W efekcie znalezienie lekarstwa na raka okazało się „istotne”, ale nie tak „przełomowe” jak innowacyjne zakrętki do lakierów.
Ogon macha psem
Gdybym chciała na serio oceniać takie opisy musiałabym zadać pytania z zakresu etyki i aksjologii. Zastanowić się nad wartością życia ludzkiego i wartością dodaną nowego produktu na rynku. Ocena wpływu społecznego jest często przyczynkiem do takich trudnych pytań. Bo dotykamy tu delikatnej materii wartości społecznych, w której nie ma łatwych i jednoznacznych odpowiedzi. Ale rozwiązaniem nie jest na pewno unikanie zadania samego pytania, przez zastąpienie go biurokratycznym formularzem.
W obecnym rozwiązaniu to „ogon macha psem”. Parę kryteriów formalnych, które miały przeciwdziałać rzadkim, być może hipotetycznym sytuacjom przypisywania sobie „cudzego” wpływu lub „fabrykowania” dowodów urosło ponad miarę i przesłoniło istotę całej oceny.
Podskórna podejrzliwość w stosunku do ekspertów
Przewagą oceny wpływu społecznego w kształcie przyjętym w Wielkiej Brytanii, Holandii czy Norwegii jest to, że zakłada ufność w stosunku do ekspertki. To ona, bazując na swojej wiedzy i doświadczeniu, we współpracy z innymi ekspertami, ustala ocenę opisu wpływu. System przyjmuje, że twórcy ewaluacji oraz podmioty biorące w niej udział wierzą w uczciwość, bezstronność i kompetencje ekspertki.
Te cnoty nie zawsze muszą przekładać się na jednomyślność i jednogłośność ekspertów. Subiektywność jest wpisana w proces ewaluacji jakościowej. Budzi to protest wielu naukowców, ale przecież akceptujemy tę niedookreśloność, kiedy przesyłamy do recenzji nasze teksty naukowe. Myślę, że większość naukowców zgodzi się, że „doskonałości naukowej” nie da się sprowadzić do sumy punktowanych rubryczek, choćbyśmy dodawali kolejne widełki, przeskalowywali etc. Tak samo jest z wpływem społecznym.
Wydaje się, że autorzy Przewodnika niechętnie na to przystaną. Prezentują długą listę pouczeń dla ekspertów (pisać uprzejmie, unikać lekceważących stwierdzeń, „niezrozumiałego stylu” i personalnej oceny autorów wpływu, uważać na konflikt interesów etc. – str. 22). Wyznaczają im za pomocą formularzy oceny sztywne ramy, nakazują przygotowywać kolejne uzasadnienia ocen (najpierw każdy z dwóch ekspertów oceniających opis wpływu osobno, a potem razem). To wszystko są próby ujęcia w sztywny gorset rzeczywistości miękkiej, zmiennej, subiektywnej.
W moim artykule o ocenie wpływu społecznego w UK, Norwegii i Polsce, opublikowanym w Research Evaluation (2025) pisałam:
Jeśli pierwotnym celem wprowadzenia tego elementu ewaluacji w Polsce było stymulowanie innowacyjności (jak zadeklarowano w Białej Księdze, w której po raz pierwszy zapowiedziano ewaluację — Wróblewska 2017a), trudno sobie wyobrazić, jak mogłoby to się ziścić. Podczas gdy w sferze deklaracji nowa ewaluacja miała zrywać z poprzednią logiką „punktozy”, jak opisuje ją Kulczycki (2017), w rzeczywistości stanowi jej logiczną kontynuację. Domyślne podejście „parametryczne” do ewaluacji, które dominowało w Polsce przez ostatnie dekady, prowadzi decydentów do poszukiwania „mierzalnych” i „obiektywnych” miar dla elementu rzeczywistości akademickiej, który nie wpisuje się w tak wąskie metody pomiaru. Jak mówią badacze i praktycy zarządzania: „kultura zjada strategię na śniadanie”.
Oj zjada.
Niespójne używanie pojęcia wpływu
Przypomnijmy, że przyjęta w dokumencie definicja wpływu to: ogół korzystnych zmian zachodzących w społeczeństwie i gospodarce wywodzących się ze zdobyczy działalności naukowej obejmującej badania naukowe, twórczość artystyczną oraz prace rozwojowe (zbiorczo zwanych dalej działalnością naukową).
Przyjrzyjmy się schematowi obrazującemu przykład (zakładam, że dobry) opisu wpływu w dyscyplinie sztuki plastyczne i konserwacja dzieł sztuki.

Kolumna po lewej to etap, a kolumna po prawej – potwierdzające go informacje. Czy któreś z zawartych tu punktów wskazuje na „zmianę zachodzącą w społeczeństwie i gospodarce wywodzącą się ze zdobyczy działalności naukowej / twórczości artystycznej”?
Gdybym oceniała opis oparty o ten schemat, wskazałabym autorom, że „nawiązanie relacji/współpracy”, „publikacja materiałów, które mogą trafić do odbiorców na całym świecie”, zapraszanie się nawzajem instytucji czy planowanie imprez, to wszystko elementy tego, co nazywam „ścieżką do wpływu”. Nawet wzrost frekwencji w galerii nie świadczy przecież o „zmianie w rozwiązaniach praktycznych” czy „sposobie myślenia” (typy zmiany wskazane na str. 18 Poradnika). Wpływ społeczny mógłby być w tym przypadku udokumentowaną zmianą np. zwiedzający wystawę w grupie focusowej potwierdzili, że wystawa zmieniła ich sposób postrzegania problemu ukazanego na wystawie (np. migracji).
Prezentowanie takich „miałkich” przykładów „potencjalnego” wpływu jako wzorców wpływu z Sèvres zachęci autorów do bajkopisarstwa (pozyskiwania „listów intencyjnych” z obietnicą przyszłej współpracy). Taki opis rzeczywiście będzie nadawał się tylko do oceny pod kątem czytelności dowodów etc, bo samo znaczenie takich działań jest znikome.
Quo vadis, ewaluacjo?
Nie byłam bezkrytyczną fanką regulacji przyjętych w Rozporządzeniu z 2019 r. ani wszystkich wskazówek z Przewodnika z 2021. Wierzyłam jednak, że stosunkowo niewielkie korekty mogą wyprowadzić na prostą „polską szkołę ewaluacji wpływu społecznego”.
Polska jako jeden z pierwszych krajów na świecie ujęła w swoim systemie ewaluacji kryterium wpływu i ma szansę być jednym z liderów tego ważnego trendu (pisałam o tym w innym wpisie). Jednak obecny Przewodnik robi z tej ważnej społecznie ewaluacji coś w rodzaju „matury pisanej pod klucz”, traktując protekcjonalnie autorów i ekspertów. I podmioto-dyscypliny.